Klasyki motoryzacji przechodzą zaskakujące etapy życia. Często niedoceniane, po kilku latach lub dekadach wracają, by ponownie podbić serca miłośników czterech kółek. Jest to szczególnie prawdziwe w Polsce, gdzie jeszcze kilka lat temu takie auta jak Fiat 126p uważane były za niezbyt cenny szrot. Obecnie ceny egzemplarzy Malucha osiągają poziom kilkudziesięciu tysięcy złotych. Jak zmieniały się ceny polskich klasyków przez lata?
Choć jeszcze kilkanaście lat temu kupno Malucha czy Poloneza było jedynie związane z załatwieniem niezbędnych formalności, to dziś próżno szukać niedrogich egzemplarzy. Te, które zachowały się w stanie względnej używalności, mogą aspirować do miana rynkowych diamentów, które z roku na rok zyskują na wartości. Za case study posłuży przede wszystkim znany i kochany Fiat 126p.
Począwszy od pierwszych egzemplarzy, które zjechały z taśm montażowych FSO, Fiat 126p produkowany był na licencji włoskiego producenta. Co ważne, to jeden z najdłużej produkowanych samochodów osobowych w Polsce – lata produkcyjne przypadły na okres od 6 czerwca 1973 do 22 września 2000 roku. Ten ważący trochę ponad pół tony demon prędkości kosztował równowartość 17 średnich pensji (~90 tysięcy złotych) z okresu PRL. Z biegiem lat, wraz z otworzeniem się polskiego rynku, wartość polskich produkcji drastycznie spadała do zaledwie ułamka swojej pierwotnej ceny.
Dlatego też, jeśli dokładnie prześledzimy losy samochodów produkowanych przez rodzime FSO, to zauważymy zaskakującą zależność pomiędzy pierwotną i obecną ceną tych kultowych czterech kółek. Zamknięty rynek okresu Polski Rzeczpospolitej Ludowej oznaczał, że ceny naszych produkcji były w głównej mierze szacowane przez partię rządzącą. Równocześnie, z powodu nikłego lub nawet znikomego importu maszyn, samochody te nie traciły zbyt wiele na wartości wraz z upływem lat.
Niemniej jednak wyrównanie wartości polskich samochodów nastąpiło w latach 90. XX wieku, kiedy to do Polski zaczęły napływać najróżniejsze światowe produkcje. Dotyczyło to przede wszystkim używanych samochodów z rynku wtórnego. Widząc przerażający spadek wartości rynkowej swoich czterech kółek, pierwsi właściciele z pewnością zyskali kilka siwych włosów.
Choć w latach 90. nowe Maluchy były dużo tańsze od swoich zagranicznych konkurentów, to przegrywały pod każdym innym względem. Przestarzała konstrukcja i rozwiązania technologiczne sprawiły, że w roku 2000 produkcja tych samochodów przestała się opłacać. Wtedy też nastąpiło największe tąpnięcie wartości rynkowej polskich samochodów. Wcześniejsze symbole statusu stały się ucieleśnieniem kiczu.
(Photo by Attila Husejnow/SOPA Images/LightRocket via Getty Images)